Wykonawca: Tartak
Słowa: Олександр Положинський, народні | Muzyka: Тартак |
Jak zawżdy, czołowiky wtikajut' u szynok,
Koły choczut' zachowatysja wid własnych żinok.
I, jak na mene, w c'omu nema niczoho dywnoho –
Ce misce idealne dlja widpoczynku aktywnoho!
Oho! – skaże żinka, koły take poczuje. –
Oho! Sydyt' u szynku – nawit' wdoma ne noczuje!
I sliw mojich ne czuje! J mene ne pomiczaje!
Sydyt' sobi, niwroku, – popywaje czaju!
Ałe skażit' – czomu b meni u szynku ne sydity?
Koły swarływa żinka? Koły płaksywi dity?
Koły u czołowika roboty tak bahato,
Szczo choczet'sja wid neji na kraj zemli wtikaty?!
A w szynku tak zatyszno, a w szynku tak pryjemno!
My czasu w c'omu misci ne hajemo daremno!
Ja wam proharantuju konkretno-naturalno –
My w szynku czas prowodymo intełektualno!
Harna, harna, Wasyłycha, harna mołodycja,
Narobyłasja j u poli, jde dodomu stycha.
Otoż, odnoho razu sydymo sobi z druzjakamy,
Popywajemo pywa, zajidajemo rakamy.
P’jemo sobi, jimo sobi, korotsze – huljajemo,
I na pikantni temy kulturno rozmowljajemo.
Nikoho ne czipajemo! Koho nam szcze czipaty?
Usich, chto buw tut zajwym, my wykynuły z chaty!
Nechaj ljahajut' spaty – nema szczo tut robyty,
Koły taka kompanija zibrałas' posydity!
A w szynku duże weseło, a w szynku duże hamirno,
U dekoho z prysutnich z’jawyłys' liwi namiry.
Kydajut' łasym okom do temnoho kutoczku,
De miscewi chlorky rozsiłysja rjadoczkom.
Na toj moment i ja takoż dobrjacze rozhuljawsja,
Chocza w kyszeni zajwyj hrisz dawno wże ne waljawsja.
Wyriszuju w szynkowi łyszatysja do rana,
Aż, raptom, baczu – na porozi stojit' moja kochana!..
Narobyłasja j u poli nowymy serpamy,
Zachodju ja u szyńoczok – p’je myłyj z kumamy.
Nikoły u żytti ja ne czuw takoji łajky!
Nikoły u żytti ne buło takoji bijky!
Wona mene dubasyła, nemow staru fufajku!
Wże wybyła iz mene wsi hroszi – do kopijky!
Wona mene hatyła, obrażena za sebe,
A ja płjuwawsja krow’ju ta błahaw – ne treba!
Łeżatymu w likarni poky rany ne zahoju,
Ałe wid c'oho czasu ja do szynku – ni nohoju!
Hodi, hodi, mij myłeńkyj, z kumamy huljaty!
Chodim, chodim, mij myłeńkyj, snopyky składaty!
Ja j ne kosyw, ja j ne w’jazaw, składaty ne budu!
Odczepysja, zadrypana, bo szczej byty budu!
A chocz że ż ja zadrypana, znajut' mene łjudy,
Try kopyci smittja maju, na czetwertu bude.
Rajut' mene susidońky, szcze j dobriji łjudy,
Wezy, wezy smittja w połe – pszenyczeńka bude.
Jak wywezła smittja w połe, wse nym ustełyła,
Za mojeju hołowoju pszenycja wrodyła.
Wezy, wezy, mij myłeńkyj, na bazar pszenycju,
Kupy, kupy, mij myłeńkyj, czerwonu spidnycju.
Kupy, kupy, mij myłeńkyj, czerwonu spidnycju,
A ja swoju zadrypanu szcze j wyszcze pidsmyczu.
Harna, harna, Wasyłycha, harna mołodycja,
Obernet'sja kruhom sebe – czerwona spidnycja.