Wykonawca: Komu wnyz
Słowa: Андрій Середа | Muzyka: Кому вниз |
Эta wełykaja nocz'.
Эto edynaja docz' oskopłennich otcow.
Nas ob'edynjaet postel w poyske snow.
Wydymaja temnota.
Słiszymaja w nebesach kołokolnaja trel.
Zemłju pytaet tepłom nasza postel.
Zabitaja namy łeżyt dobrota.
Propytannie potom эty pustie teła –
Hnyłaja woda.
Razdwyhaja nohy эtoj chrupkoj knyhy,
Oszczutyw upruhost' w'juszczychsja stranyc.
Pered hłazamy – ułyca czużych łyc.
Ot prykosnowenyja suchye bukwi
Mjahko spadajut, ukraszaja poł.
Ostajutsja łysz' kartynky
Dlja sosedej, umstwenno razwytich...
Ja wydeł, kuda padaet sołnce.
Ono uchodyt skwoz' postel,
W hłubokuju szczel.
Oruszczee nebo w okne.
Żużżanye much na stekłe – prełjudyja dnja.
Chorałi pojutsja tohda, kohda wikłjuczen swet.
Otkroj dlja menja swoju płot'!
Cz'y – to dety proszły po tebe, ne dawaja usnut'.
Do reber yzhrizły twoju obwetszałuju hrud'.
No kohda mołoko prewraszczaetsja w krow',
Kohda bohy smejutsja w łyco, эto możet bit'
Tolko odno –
Эto Łjubow'.