Wykonawca: Mertwyj piweń
Słowa: Юрій Андрухович | Muzyka: Мертвий півень |
Osib żinoczoji stati zaproszujemo na wychid –
znyknuty u temrjawi.
Cej nomer – suto nasz, czołowiczyj.
Zresztoju, tak zachotiła pryroda,
same cju nepotribnu stat' nadiływszy zdatnistju
bez wody hasyty żewrijuczi bahattja.
Nebo nad namy w zirkach. Ce serpeń, serpeń.
Misto pid namy prekrasne, niby Hałaktyka.
Ce serpeń, serpeń.
Ce bahattja, pry jakomu szczojno sydiły.
"Ce N'ju-Jork, – każu ja. –
Pryhotuwatys' do bombarduwannja".
Poczynajemo newodnoczas,
ałe wsi czetwero. Strumeni perechreszczujut'sja,
misto pid namy syczyt' i nasne ciłymy
kwartałamy.
"Bilsze uwahy Manhettenu, – każu ja. –
Czornyj Harłem i Bronks ne czipajemo".
"Z Bruklinom i Kwinsom pokinczeno". –
dopowidaje Dżon,
deszczo p’janiszyj i zoseredżeniszyj.
Powaływszy Krajsłer, Sigram ta Empajr Stejt,
my i ciłomu zadowołeni operacijeju.
Zatjahujemo zamky na szyrińkach, widchodymo
na bazu, w temrjawu, poczuwajuczys' nebesnymy asamy.
Myne misjac' – i taki żarty wydadut'sja
pohanymy.