Wykonawca: Ihor Żuk
Słowa i muzyka: Ігор Жук |
Dwi tysjaczi rokiw mynuło wid czasu spokuty
Zakładenych Bohom u naszu pryrodu hrichiw.
Dwi tysjaczi rokiw żywem – i ne możem zabuty
Jak Bożoho syna my wbyły, bo win nas łjubyw.
Zdijmajut'sja chramy nad namy wse wyszcze i wyszcze;
Jeretykiw stilky zhoriło, szczo skrutno z palnym.
Dwi tysjaczi lit my wważajemo nebom horyszcze,
Bo wyszcze horyszcze ne chocze zdijmatysja dym.
Dawno wiwtari poczorniły wid krowi ta sażi;
Za żertwoju żertwa – i kożna zarady dobra.
A materi łycha szczoroku zachodjat' u tjażi;
I żodna dytyna, o Boże, u nych ne wmyra.
Brat brata chapaje za horło i duszyt' zapekło –
Wse hospoda diljat' i diljat', jak tu kowbasu.
Powoli zwarjowanyj swit opuskajet'sja w pekło
Bez wsjakoho sudu... Czy, może, prospały my sud.
Dwi tysjaczi rokiw – dlja kosmosu mensze sekundy,
Łysz sto pokoliń; komaram ce pid syłu j za rik.
To, może, szcze rano dlja naslidkiw toji spokuty.
Dlja Boha my wse iszcze dity; dytynstwo – ne hrich.
Koły j pustuwaty, aby łysz buły my zdorowi –
Hospod' nam probaczyt', bo szcze j ne take probaczaw.
Ta j skilky tam toji roboty: widmyty wid krowi
Wiwtar, czy dołoni, czy sowist', czy łezo mecza.
Ta j skilky tam toji roboty: widmyty wid krowi
Wiwtar, czy dołoni, czy sowist'...