Wykonawca: int3graL
Słowa i muzyka: int3graL |
Ja wichożu na ułycu, sżymaja tełefon w ruke
Czto ja sejczas czuwstwuju, ne pożełaju y tebe
Sam że choczu tolko nabrat'sja bolsze sył
Sprawyt'sja s soboj samym, mne bełij swet ne mył
Wołk wnutry menja carapaet kohtjamy duszu
Popitka usmyryt' eho dełaet tolko chuże
Moj mozh w opustoszenyy, kak mohło słuczyt'sja
Ja ne choczu, ne mohu s potereju smyryt'sja
Znaja, w czem pryczyna, sdełat' czto-to nerealno,
Nado mnoj tjażełij hruz, fyzyczesky y moralno
Ja poterjał swoju łjubow', ona poprostu uszła
Brosyła, kak kameń w wodu, pryczyna wowse ne jasna
W łjubom słuczae moy czuwstwa nykomu ne ważni
Ja reszyłsja na эtot szah y mne dawno ne straszno
Ja znaju, znaju toczno, czto mne sejczas nado
Mne nyczeho ne pomeszaet, ja płjuju na wse prehradi
Możet, ja bił wynowat, a możet bit' ne w эtom deło
Uże ne ważno kto, czto, ja szahaju smeło
Po temnim sonnim ułycam moeho horoda
Ona wspomnyt wse, zapłatyt za wse doroho
Wot ee pod'ezd, krisza ee doma
Ohljadiwajus' wokruh, mne zdes' wse znakomo
Smotrju na czasi – wremeny połperwoho
Moy ruky trjasutsja ne ot chołoda – ot nerwow
Pyszu posłednee sms "Dobroj noczy.
Bud' sczastływa odna yły s kem sama zachoczesz'
Na menja że twoej łjubwy nawernoe ne chwatyło
Ja dełał wistrełi w twoe serdce, no werojatno mymo"
Otprawłeno adresatu, łysznych misłej net
Proszczajus' s bełim myrom wseho w 17 łet
Uchożu w temnotu, ny o czem ne pożałeju,
Nadejus' moja smert' – neznaczymaja poterja
Dusza otłetaet, wnow' swobodu obretaja,
Teło że ostaetsja, obo mne napomynaja
Prokydajet'sja swidomist', wse staje inaksze
Uwimknuwsja rozum, na duszi wraz stało łehsze, m’jaksze
Szczo ce za majacznja, szczo za szałena ideja?
Kraszcze pizno, niż nikoły, djakuju moja małeńka feja
Za wczasne otjamłennja, żyttja – ce wse, szczo maju,
Wtraczaty bilsze niczoho, ja tak sobi hadaju.
Je reczi, za jaki żyttja ja bez rozdumiw widdam –
Chip – chop kultura, kochannja, druzi, a dali dumaj sam
A wona żywe iłjuzijamy, wydaje bażane za dijsne,
Zdałeku buło wydno, szczo naszi poczuttja ot-ot trisnut'
Ce buło zwyczajnisińkym marnuwannjam czasu
Z minimumom sirych klityn na odynycju masy...
Ni, ce ne realnist' – ce wzahali jakas' chałepa,
Newże maty kochanu łjudynu – jakas' nahalna potreba?
Ne treba meni nikoho, choczu buty łysze sam
Bez porożnich obicjanok, szczo załyszyły w duszi szram.
Widpowidaty tilky za sebe, może ce ehojizm, samołjubstwo?
Newże kraszcze buty altrujistom ta pokinczyty żyttja samohubstwom?
Muczytys' wse żyttja czerez łjudynu, szczo kochała, potim rozłjubyła,
Czy czekaty momentu, koły ta skaże, szczo znowu połjubyła?
Na moju dumku, kraszcze chaj bude bezodnja
Miż naszymy berehamy hłybynoju kiłometriw z sotnju
Jak i ranisze, my ne porozumniszajemo, łysze zminymos' iz czasom,
Ja tak wważaju i bez riznyci, czy budemo my kołys' razom...