Wykonawca: Emihrants'ki
Słowa i muzyka: народні |
Buły u nas kołys' woły, ta j tato prodały,
Buło u nas kołys' połe, ta j pany zabrały.
Żenyły mnja mołodoho, do pustoji chaty,
Ta j kazały: "Teper, synu, poczny hazduwaty".
Szczo robyty, szczo czynyty, zwidky chliba wzjaty?
Najmyw ja sja u panys'ka honty wyrobljaty.
Sydżu w lisi, teszu, strużu, a żinka składaje,
U chołodi, u hołodi, aż sja serce kraje.
Oj parszywa to robota – u pana robyty, –
Aj Hospody myłoserdnyj, jak na switi żyty?
Iznajszłysja dobri łjudy, mudru radu dały,
Hroszej meni pozyczyły, jichaty kazały.
W dałekuju Ameryku, za szyroke more:
– Tam zarobysz ta j zabudesz swoju bidu j hore.
U nediłju rano-wranci my z sełom proszczałys',
Jak u cerkwi na utrenju dzwonyty poczały.
Zaturkotiw wiz iz seła, dzwony wse dzwonyły,
Pisń proszczalnu dałekuju wny nam hołosyły.
Hory moji wysokiji, zełeni Karpaty,
Strichy moji sołom’jani, koły was wydaty?
Kuda jichaw, tuda jichaw, ta ne pam’jataju,
A wpynywsja u Amburhu – to wże dobre znaju.
A w Amburhu tim nimec'kim wzjały nas ahenty,
Obstupyły, jak worony, kryczat': "Dawaj centy!"
Rano wzjawszy, ne wmywawszy, krysta ne pokławszy,
Skriz' wułyci, jak złodijiw, do szyfy nahnawszy.
Szczo tam buło toho łjudu,– Hospod' swjatyj znaje,
Z usich krajin, z ws'oho switu, – chto jich widhadaje.
Buły szwaby, buły nimci, buły takoż chiny,
I słowaky, i madjary, buły i litwiny,
Buły czechy i słowaky z rus'ko-pols'kej strany,
Buły żydy rosijs'kiji, madjars'ki cyhany.
Jak ta branża powłazyła na szyf wełyczeznyj,
Z tłumaczkamy, z ditoczkamy,– to buw wyd czudesnyj.
Zaswystały, zahudiły, dały wołju pary,
Ruszyły my w deń pohidnyj – na nebi ni chmary.
Aż piznisze straszni buri po mori huljały,
Jak ti myszi w bujnim spiżu, szyfu wywertały.
Kożdyj kljakaw na kolina, chocz mała dytyna,
Bo to dumaw: os' tu mij hrich – mors'kaja hodyna.
Aż nakonec' – buło wranci – my zemłju uzriły,
Popadały na kolina, Bohu pisń-mo spiły:
– Sława ż tobi, Chryste-Boże, za toj dar wełykyj,
Szczo ty pomih dojichaty do toj Ameryky.
Oj piszow ja w Ameryci roboty szukaty,
Najnjaw ja sy na zawod mołow trabuwaty.
Ne podobałas' robota – mołow trajbuwaty,
Piszow ja w druhu fabryku, staw uhol kopaty.
Pid zemłeju ja pracjuju, hrib sobi kopaju,
Szczob dowhy powiddawaty w swojim ridnim kraju.
Dome ridnyj, kraju myłyj, ridnaja chatyno,
Żinko moja mołodejka, myłaja dytyno!
Czerez hory, czerez morja d’wam łeczu dumkoju,
Wy meni pered oczyma, ne maju spokoju.
Łomyt'sja skała iz uhlja, ne zhory, a zboku,
Pomoż, Boże, dorobyty do nowoho roku!
A potim ja pidu w swij kraj, u ridnoje seło,
Tam z żinkoju, z dytynoju budu żyt' weseło.
Uże p’jatyj rik mynaje, ja w pidzemnim doli,
Ja pracjuju, ruk ne czuju, z łampoju na czoli.
Poproszczawsja Iwan Duda z swojimy druzjamy,
Naostatku wypyw czarku iz towaryszamy.
Poproszczawsja Iwan Duda z swojimy bosamy,
Naostatku wypyw czarku iz towaryszamy.
Kruhom more, jak te połe, wse buło riwneńke,
Jwan na szyfu narikaje, szczo jde pomałeńky.
– Oj rad by ja krylcja maty, sokołom złetity,
Oj witaty żinku j matir, ciłuwaty dity.
Skiknuw Iwan po kramnycjach, po szynkach znajomych
Ta j nakupyw podarunkiw, wzjaw horiłky w Szlomy.
Kupyw ditjam czobotjata, żinci – kożuszynu,
Starij mami – horiłczyny dubruju fljaszczynu.
Ide, ide Iwan Duda tymy maniwcjamy,
Kożdyj jomu krok znajomyj, kuda buw z wiwcjamy;
Ide, ide Iwan Duda ta j sobi dumaje,
Tam na hori chrest wysokyj – tam Iwan kljakaje.
Kljaknuw Iwan koło chresta, Bohu pomoływsja,
Szczo jakos' win do swojeji krajiny dobywsja:
– Sława tobi, Chryste-Boże, za toj dar wełykyj,
Szczo ty pomih sja wernuty z toji Ameryky.
Ne raz skała wuhljanaja triskała nadwoje,
Mnoho wbyła, ja szcze żywyj, Chryste, w im’ja twoje.
Ustaw Iwan pered chrestom, wkłonywsja nyzeńko:
– Koby moji doma znały, szczo ja tak błyzeńko,
To by wybihły iz chaty mene prywitaty
Ta j pomohty by j pakunky do chaty zabraty.
Ide, ide Iwan Duda, worota wtworjaje,
Z joho chaty kryky, zojky kriz' wikno łunaje.
– Szczo takoje? – pytajesja Iwan mołodyci.
– Żinka Dudy dnes' umerła, a win w Ameryci.
Iwan Duda zbożewoliw, do chaty wpadaje,
Chołodnyj trup swoji żinky slozamy wmywaje.
Oj zapłakaw Iwan Duda, slozamy umywsja
Ta j ne żywyj, ałe mertwyj na dił powaływsja.
Wże wny w czetwer popołudnju dwa merci chowały:
Jwana Dudu z jeho żinkow w jednu jamu wkłały.
Na Wełykdeń czużi dity hrałys' kraszankamy,
Iwanowi syrotjata wmywałys' slozamy.
Ta szczo z toho, szczo wny wbrani w nowi czobotjata,
Koły wony sja zostały kruhli syrotjata.