Komo Los Angeles, z kimnaty do nebes, spalnja nam Bajkonur.
Jim by takych turbin, dawno by buły na Marsi!
Kosmicznyj złodij maje buty pokaranym, stertym do kripatur,
W takomu razi ja – perszyj nehidnyk na karti
Zorjanoho neba, i krowi ne treba, ja zdamsja bez boju.
Kydaju zbroju, Boże, jak dobre porucz z toboju!

Pryspiw:
Wse, szczo maju – sekund teczija wnyz i whoru.
Bery usi, szczo znajdesz, załysz sebe i more!
Wse moje żyttja, wse moje żyttja neprozore –
Bery joho do kraju, widdaj sebe i more!

Oczi zat'maryło, serce zaszkałyło, de ty buła zawżdy?
Z kym p’janki spałachy noczamy diłyła nawpił?
Komo Los Angeles, zi spalni do nebes czas perestaw ity.
Huby torkałysja i widkrywałysja czakry
I bożewilno, m-tak bożewilno my zijszły z orbity.
W kosmosi lito, w kimnati lito.

Pryspiw

Wse moje żyttja, wse moje żyttja neprozore –
Bery joho do kraju, widdaj sebe i more!