Wykonawca: Anatolij Matwijczuk
U pryrody zajwych ne buwaje.
Ałe jakos' u ważki czasy
Otoczyły wowczu nepokirnu zhraju
Chyżi łjudy ta hołodni psy.
Włuczno były skynuti rusznyci –
I ne stało wowczoji sim’ji.
Wyżyła wowczycja – Matinka-wowczycja.
To drimuczyj lis zachystyw jiji.
A wowczat mysływci pidibrały,
Sirych nerozumnych małjukiw.
Dobre hoduwały, dowho trenuwały –
I nawczyły ubywat' wowkiw.
I wzjały jich jakos' połjuwaty
W tyszyni nezajmanych dibrow.
I na dykij steżci jim zustriłas' maty,
Najridnisza krow. Najridnisza krow.
Zakrywaju oczi, a meni ne spyt'sja,
I do ranku marju, znowu marju ja,
A zasnu – prysnyt'sja Matinka-wowczycja,
Matinka-wowczycja, nacze tiń moja...
U żytti po-wsjakomu buwaje.
Promynajut' i ważki czasy.
Ałe neswoboda wowka ubywaje,
Wyżywajut' psy. Wyżywajut' psy.
I żywut' wony żyttjam sobaczym,
Zwykszy do suworoji ruky.
A noczamy płaczut',
Tak newtiszno płaczut',
Jak braty wowky,
Jak braty wowky.