Większa czcionka | Mniejsza czcionka
Dowho spały witry u jarach na pryponi,
Dowho tysza hnitjucza poljamy powzła,
I stojały derewa nimi na usonni.
Znemahała w pyljuci weczirnja imła.
I na trawy ne bryznuły rosy, mow perły,
Jak rum’janec hustyj rannje nebo załyw.
I zdawałos – żyttja zadrimało, zawmerło,
Zabłukało w bezmeżżi nemirjanych nyw.
I zdawałos – nema ni poczatku, ni kraju
Cij nudoti nimij i nudnij nimoti...
Najstrasznisze, mabut tilky tysza karaje,
Koły porucz z toboju powze po żytti.
Ta zwełasja z-za łymanu
Chmara temno-syza,
Połosnuły jatahany –
Błyskawky – donyzu.
I witry na pereputti
Zahrymiły cepom,
Rozirwały swoji puta
I pomczały stepom.
I ozwałysja dołyny
Homonom znajomym,
I upała na kolina
Tysza pered hromom.
I zemlja wpyłas wodoju,
Mow żywoju krow’ju
I obnjawsja smich z żurboju,
Nenawyst – z ljubow’ju...
Hej, poczujte, dobri ljudy,
Zazdryt meni treba:
Hrim udaryw meni w hrudy,
Hrim z jasnoho neba.