Wykonawca: Noizy Minor
Słowa i muzyka: Noizy Minor |
Ja zabywaju usi dweri, zabuwaju, de wychid,
Nu i dlja czoho tak kryczaty? Sydity usim tut tycho.
Ja wypaw iz sjużetu, czornyłom pyszu cej łyst wam,
Jak dywno, koły nebo staje takym czorno-biłym.
Ja wiryw, prawda, wiryw, zhoraju wże ostatoczno,
Moja usim porada – ne zabud'te pro sonce,
I buw by, mabut', radyj zabuty noty, wsi znaky,
A teper łysze znykaty, ja proszczajus' bez wsjakych
Kompromisiw, umow, nepotribnych "ałe",
Waszych porożnich rozmow, de wse take neżywe,
Na czotyry dni znykaju iz polja waszoho zoru,
Szczob potim powernutysja j poczaty use znowu.
Do krowi, do nestjamy tjahty sebe miż rjadamy,
Wykydajuczy istoriji, szczo wkłejiłysja w pam’jat',
Wbywajuczy mynułe, jedynu szczasływu osiń,
W ałkoholi jaku teper topyty dowełosja.
I wse, szczo załyszajet'sja, – pysaty weseli pisni,
"Chej, Nojzi, twoja muzyka sumna, de ż pozytyw?"
A dechto tam kyne frazu, szczo snih szcze ne pot'mjaniszaw,
Takyj biłyj, jak ranisze, j wzahali use najhirsze
Wże dawno-dawno pozadu, poperedu tilky switło,
Toż ne treba małjuwaty ci temni, chołodni wirszi,
Nu, naskilky ce wse smiszno, ne treba waszych porad,
Rozberusja jakos' sam, sebe iz hłybyn distanu.
Za prawdu spryjmaju ja kożen dotyk, kożne słowo,
Depresanty zapuskaju po wenach, wbywaje hołod,
U statyci zawysła fejerija wynjatkowa,
Snih i chołod wsi zmywajut' kolory twoji kazkowi.
Ty żywy sobi, jak zawżdy, zabuwaj usi rjadky,
Jaki narodżuwałys' w zoszytach u zwukach naszych dniw,
Jaki, jak wyjawyłos' naszymy j nikoły ne buły,
Adże komus' zabrakło szczyrosti postawyty krapky.
Tut i pryspiwu ne treba, cja muzyka – kryk duszi,
I ja pyszu te, szczo ja choczu, probaczte, ja ne chotiw
Was zasmuczuwaty notamy sumnymy w kupłetach,
Bo wy taki wsi żyttjeradisni, szczasływi, weseli.
Nu, a koły załyszajetes' naodynci z soboju,
To, mabut', też widczuwajete łehki dotyky bołju,
Mabut', też tebe hryze szczos' kożen deń, po weczorach,
Ałe ziznatysja u c'omu ne możesz, chiba ne tak, a?
Idiotyzm, nowitni zahnani łjudy,
Zahnały sebe u kut, zabuły usi marszruty,
Zapłutani u kontaktach, de status, napewno, maksymum
Na szczo wony spromożni, szczob dijty do rezultatu.
A łjubow taky wmyraje, zhoraje wże do kincja,
Wsju mełodyku fantaziji akordamy wbywaw,
Ewtanazija osinńoho spałachu u zirkach,
Powertajusja do switu, de muzyka łysz odna. (wes' kupłet – 2)