Wykonawca: Werchowna Zrada
Wybir profesiji – sprawa newdjaczna.
Ta szkołu zakinczeno i wże za 16.
Ne choczet'sja w armiju, choczet'sja żyty
i nic ne robyty. Nic ne robyty!
Tobi zawżdy radi w szkoli miliciji –
budut' was wczyty byty, chamyty,
horiłońku pyty, kuryty.
Chto chocze baryh na bazari trusyty?
Sza(blja!) – milicija!
Pry wstupi do szkoły IQ – najhołownisze
(40 – 50, nizaszczo ne bilsze),
a takoż znannja ukrajins'koji mowy,
szczob hramotno westy mjentows'ki rozmowy.
Tut chłopci wywczajut' szcze medycynu,
szczob znaty, kudy prykłasty dubynu.
A ti, szczo wstupajut' w aspiranturu,
zdajut' fiłosofiju, mystectwo, kulturu.
Utju-tju!
Sza(blja!) – milicija!
Idu ja sobi po Drahomanowa-strit,
nawkoło mene kasztanowyj cwit,
pid nohamy łeżat' byczky-nedokurky,
raptom z Martowycza wychodjat' prydurky.
Wsi wony – w hołubij uniformi.
Dywłjusja na ryła – pryjnjały po normi.
"Jak zawżdy, – dumaju, – kapec'."
Djakuju, do pobaczennja, ce płanowa perewirka...
Sza(blja!) – milicija!
Utju-tju!